Dokładnie to nazywa się Stanfordzki eksperyment więzienny.
Przeprowadzony na początku lat `70 XX w. w piwnicach uniwersytetu Stanford.
Głównym badaczem i pomysłodawcą tego eksperymentu był Philip Zimbardo.
Oryginalnie miał trwać 2 tygodnie, a został przerwany już 6 dnia.
Jego przebieg wyglądał następująco.
Pierwszego dnia
„Więźniowie” (tak ich będę później nazywał tak jak „strażnicy”) byli ubrani w jednolity sposób, a do tego na głowach jako czapki nosili damskie pończochy co miało ich maksymalnie upokorzyć.
Na ubraniach mieli numery identyfikacyjne, którymi mieli się do siebie zwracać. Do strażników zaś mieli zwracać się sformułowaniem pełnym szacunku.
Drugiego dnia
Wybuchł bunt więźniów.
Zabarykadowali się w celach, pozdejmowali upokarzające nakrycia głowy i pozrywali z ubrań numery identyfikacyjne.
W wyniku tego buntu strażnicy potraktowali więźniów dwutlenkiem węgla z gaśnicy żeby ich spacyfikować.
Po czym zszokowani więźniowie zostali rozebrani, odmówiono im posiłków, a inicjatorów buntu umieszczono w karcerze.
Też drugiego
dnia więzień 8612 zaczął
być bardzo chwiejny emocjonalnie w wyniku czego badacze wypuścili
go.
Więźniowie zaczęli myśleć, że to nie
eksperyment tylko prawdziwe więzienie.
Trzeciego dnia pozwolono na odwiedziny rodziny lub/i przyjaciół.
Aby więźniowie dobrze wyglądali pozwolono im się umyć i zjeść obfity posiłek.
W odwiedzinach mogły uczestniczyć tylko dwie osoby przez 10 minut i w obecności strażnika.
W nocy trzeciej doby więźniowie mieli uciec za sprawą wypuszczonego 8612 jednak jeden ze strażników podsłuchał plan ucieczki i wszyscy (strażnicy, badacze) postanowili ją udaremnić.
W tym celu rozebrano więźniów, skuto ich razem i założono im na głowy worki.
Jak się później okazało nikt się nie włamał po więźniów.
Za
to Zimbardo odwiedził jego kolega Gordon Bowel, który zauważył że
badacze zbytnio angażują się w eksperyment. Jednak Zimbardo
zignorował jego uwagę.
A
sami strażnicy w akcie zemsty nasilili swoje prześladowania
względem więźniów.
Czwartego dnia więźniów odwiedził katolicki ksiądz (były kapelan więzienny).
Jego spotkanie z każdym z nich miało na celu ustalenie wpływu stworzonej atmosfery.
O matko, ciężko mi się to opisuje bo widzę to w zachowaniu większości Polaków.
Piątego dnia odbyła się komisja, która miała rozważyć wcześniejsze zwolnienie każdego z więźniów.
Mimo, że komisja nie określiła kiedy wyda decyzję o zwolnieniu (decyzja mogła być za rok, za 5 lat, za 100 lat, niewiadomo) więźniowie zgodzili się na to.
Szóstego dnia eksperyment przerwano.
Strażnicy dopuszczali się coraz bardziej gorszących praktyk, a badacze zbytnio angażowali się emocjonalnie.
Po
zakończeniu
eksperymentu
uczestnicy otrzymywali pomoc psychologiczną jeszcze przez 10 lat
żeby któryś nie popełnił samobójstwa w jego
wyniku.
Strażnicy
i więźniowie dzielili
się na kilka typów.
Strażnicy dzielili się na:
1. Twardych,
ale sprawiedliwych – propsuję mocno
2. Starali się oddawać
drobne przysługi więźniom – to też jest ok.
3. Znęcali się
nad więźniami – jakbym stwierdził, że dobrze byłoby takich
połamać za… a tak po prostu żeby zmądrzeli, to ktoś mógłby
zyskać o mnie złe mniemanie, a
tego
nie chcę. Dlatego
tylko napiszę, że dobrze byłoby takich przytulić i wytłumaczyć
im, że źle robią.
Więźniowie
z kolei dzielili się na:
1. Stawiali się strażnikom i bili się
z nimi
2. Niektórzy załamywali się
3. Potulne, takie baranki
co robiły wszystko co władza powiedziała.
POWTÓRKA
W XXI WIEKU
Powtórka pierwsza widoczna była w Iraku, gdzie część USAńskich żołnierzy znęcało się nad więźniami (w czym przodowały kobiety).
Druga powtórka odbyła się w 2020 roku.
Skupię się tu na Polsce i zacznę od końca.
3. Potulne, takie baranki co robiły wszystko co władza powiedziała.
Jakiś kolo powiedział, że trzeba nosić maseczki bo niebezpieczeństwo, to Polaki nosiły maseczki ze strachu.
Były dopłaty za dopisanie wirusa z koroną do diagnozy, to takie dopiski zaczęły się pojawiać.
Respiratory niszczyły zdrowie „zdrowym” ludziom (czyli tym, którzy ich nie potrzebowali), ale były, było takie zarządzenie z góry (u góry też są ludzie, czasem głupi… i niemoty ich słuchają bo same nie myślą bo najpewniej nie mają mózgów i ślinią się uśmiechając głupio, taka mała zgryźliwość) i były dopłaty. To podłączano ich bezmyślnie hurtowo do respiratorów niszcząc im zdrowie.
2. Niektórzy załamywali się.
Liczba samobójstw podczas lockdown`u gospodarki co nieco wzrosła (nie wiem ile dokładnie, przepraszam za niewiedzę).
1. Stawiali się strażnikom i bili się z nimi.
Czasem można kogoś było zobaczyć kto kieruje się logiką, danymi, badaniami i tym podobne zamiast tym co jakiś kolo w telewizji powiedział (nie oglądam telewizji). To wszystko na początku było niepopularne.
Potem były protesty takich, a do nich zaczęli przyłączać się już inni.
Z tego co zauważyłem takich jest zawsze na początku mało, z czasem ich liczba rośnie.
W eksperymencie najbardziej przerażające było to, jak ludzie z przydzieloną funkcją strażnika mega mocno wcielali się w role, czytałam, że byli mega okrutni, A co współczesnych zasad zachowań w grupie i tłumie, to faktycznie przykład pandemii to mega źródło badań dla socjologów i psychologów.
Zgadzam się.
Co tu dodać. Ująłeś to tak konkretnie. Chyba tyle , że niektórzy do dziś wierzą w zbawienną moc kagańca na twarzy.
Widzę takich ciągle, oni nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo sobie tym szkodzą.